czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 8

*Allie*
Ciemno , zimno. Zimno,ciemno.  Powoli otworzyłam oczy. Leżałam na jakiejś kanapie. Przejechałam wolno ręką po materiale. Był miękki i przyjemny w dotyku. Podniosłam się lekko i rozejrzałam po pomieszczeniu. Było dosyć duże. Wielki plazmowy telewizor wisiał na ścianie na przeciwko mnie. Koło kanapy stał stolik a na nim leżał laptop , 2 pistolety i krawat. Eee okeeej. Tak właściwie mało co pamiętam z wczorajszych wy
darzeń. Ostatnie co kojarzę , to upadek ze schodów potem nic. 
Z pomieszczenia , które znajdowało się za mną słyszałam głosy. Ciche, głośne i jeden który był mi dość znajomy. Lekko zachrypnięty.Spróbowałam wstać ,ale ból w głowie i w nodze były dość nieznośne. Za drugim podejściem udało mi się usiąść. Miałam okropne zawroty głowy. Złapałam się za głowę. Usłyszałam masę szybkich kroków i przede mną pojawiły się 4 sylwetki. Harrego , tego Zakapturzonego z wczoraj , był też jakiś blondyn i bardzo dobrze zbudowany mulat. Spojrzałam na nich ,wszyscy się głupkowato uśmiechali tylko Hazz nie. Harry przeszywał mnie wzrokiem na wylot.
Podeszła do mnie kobieta z lotniska. Podała mi kubek gorącego czegoś , chyba kawa i usiadła koło mnie. Wzięłam łyka cieczy i wtedy byłam już pewna. Nie kawa , kakao.
-Jak się czujesz? -zapytała czule.
- Mam zawroty głowy - ledwie wymamrotałam. Kobieta wzięła mnie za rękę i pomogła mi wstać. 
-Zaraz wracamy - powiedziała w stronę chłopaków i pociągnęła mnie za sobą w przejściu między pokojem w którym się obudziłam ,a wejściem po schodach natknęliśmy się na bruneta. Był wysoki miał zmierzwione włosy i tylko dolną część ubrania.Miał lekki zarost co sprawiało , że wydawał się straszniejszy. Kiedy koło niego przechodziłam czułam się taka mała.Był mniej więcej wzrostu Harrego ale wydawał się wyższy.Kobieta wprowadziła mnie na górę  i zaprowadziła do łazienki. 
-Zaraz wracam, idę po jakieś rzeczy dla ciebie,bo te masz całe we krwi. -powiedziała i wyszła. Łazienka była dosyć duża. Zamiast jednej ściany było ogromne lustro.Wyglądałam strasznie. Włosy sterczały mi na wszystkie strony świata. Rzeczy brudne od krwi i nie tylko , podarte po prostu zniszczone. Wszędzie miałam jakieś siniaki  albo zadrapania. 
Kiedy dziewczyna wróciła miała ze sobą ubrania dla mnie zapewne na prawej ręce  a w lewej szczotkę do włosów i szampon. 
-Trzymaj. Przemyj sobie te włosy bo są całe we krwi , a i na sucho tego nie rozczeszesz -uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i podała mi rzeczy.-Tu masz suszarkę , a tu ręcznik.
Podała mi obydwie rzeczy i wyszła. Odetchnęłam. Jestem bezpieczna. Zabezpieczyłam drzwi i zaczęłam ściągać rzeczy. Obejrzałam dokładnie moje poturbowane ciało. Gorzej niż w tej chwili to ja nigdy nie wyglądałam. Weszłam pod prysznic i zaczęłam się szorować. Rany piekły niemiłosiernie za każdym razem gdy trafiłam na nie mydłem. Później wymyłam porządnie włosy. Zawiązałam ręcznik nad bustem i wyszłam spod prysznica. Ponownie spojrzałam na siebie w ogromnym lustrze . Wyglądałam o wiele lepiej ale cały czas jednak jak gówno. No cóż idealnie nie będzie. Na kostkach miałam strasznie zatarcie po sznurach.Zaczęłam suszyć głowę suszarką co mi troszkę zajęło ,bo mam grube włosy.  Założyłam rzeczy które dostałam i normalnie nie wierzyłam. Po co daje mi takie rzeczy? Nawet sama w takich nie chodzę. No, ale darowanemu koniu nie patrzy się w zęby tak ? Zabrałam moje brudne rzeczy i wyrzuciłam do śmietnika.Na nic się już nie nadają. Odblokowałam drzwi z białego drewna i wyszłam na korytarz.Na przeciwko mnie opierał się Harry.
Popatrzył na mnie krytycznie i się uśmiechnął.Nie miałam pojęcia co robić ale Harry przejął inicjatywę. Doskoczył do mnie w nanosekundę i wziął w objęcia. Przytuliłam się do niego . Hazza zaczął głaskać mnie po włosach. Przypomniałam  sobie dom ,mamę , Ge... nie potrafiłam powstrzymać potoku łez. Stałam objęta przez Harrego w czyimś domu , na środku korytarza  płacząc. Wziął moją głowę w ręce i spojrzał mi prosto w zapłakane oczy i się leciutko uśmiechnął.
-Teraz już będzie lepiej, przejdziemy przez to. Razem - wyszeptał. Lekko pokiwałam głową.
-Przez co mamy przejść ? -zapytałam zdławionym głosem.
-Przez wszystko co nas spotka. 
Uśmiechnęłam się delikatnie.Harry znowu mnie przytulił po czym wytarł mi łzy które zdążyły spłynąć mi po policzkach.
-Ładnie wyglądasz
-Dzięki, to ta kobieta dała mi te rzeczy. Sama bym się tak nigdy nie ubrała- loczek uniósł lekko lewy kącik ust do góry.
-Dobrze,że jesteś cała- odpowiedział z uśmiechem. 
Harry objął mnie w pasie i poprowadził do chłopaków.Była tam cała 4 i ta dziewczyna. Gdy zeszliśmy na dół nagle nastała cisza. Zrobiło mi się głupio przecież w tym domu jestem intruzem. 
-Dziękuje za uratowanie mnie - powiedziałam to niepewnie.
-Gorsze cię jeszcze czeka - powiedział mulat i od razu dostał po głowie od tego faceta ,
którego mijałam koło schodów. Przeraziły mnie te słowa.Lekko się cofnęłam sama nie wiem przed czym tak właściwie. Podeszła do mnie kobieta z lotniska. 
- Nie martw się, Zayn to totalny idiota. Straszy wszystkich. Jestem Mckenzie.-powiedziała.
Jako odpowiedź tylko się uśmiechnęłam i powiedziałam Allie. 
-Tak wiem - odpowiedziała i zaczęła kolejno wymieniać pozostałych w pokoju.Blondynek to Niall jest od szpiegowania, wyłączania włączników i bezpieczników, opracowywaniu planu itp. Mulat to Zayn jest najniebezpieczniejszy.Zazwyczaj to on wszystkich zabija. Kolejny był Liam ten, który mnie uratował.Był porządnej postury,ale jak powiedziała Mckenzie jest najbardziej odpowiedzialny i spokojny. Był jeszcze ten straszny Louis. Był najstarszy w grupie i zazwyczaj to on pełnij funkcje szefa czy coś w tym stylu. Harrego przedstawiła mi jako najmłodszego. Małolata, który ma za dużo energii i zazwyczaj to on odwala brudną robotę, bo ludzie się go boją. Jest opanowany i nie zabija od razu. Po przedstawieniu ich wszystkich uśmiechnęła się pogodnie.
-Kto jest głodny ?- zapytał Liam. Wszyscy podnieśli rękę oprócz mnie.- Ty jesteś pewnie najgłodniejsza ale się wstydzisz powiedzieć. Kumam. Ale musisz się do nas przyzwyczaić, bo..
-Bo na razie mieszkasz tutaj i zawsze ktoś będzie z tobą. Nie zostawimy cię samej -dokończył za niego Harry. Pokiwałam lekko głową. Liam klasnął w ręce i poszedł do kuchni. A reszta jak zgraja wiernych psów poleciała za nim. 

środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 7

*Allie*
Nie wiem ile czasu spędziłam sama, zamknięta w piwnicy. Kilka minut? Godzin ? Dni?
Nie wiem, ale na pewno długo. Raz za razem traciłam przytomność przez co nie mogłam zorientować co się działo. Cały czas przez ,który byłam świadoma myślałam o Harrym. Męczyły mnie pytania czy w ogóle on mnie szuka , czy już sobie mnie odpuścił i szukał następnej? Przestałam już odczuwać strach , ból, zimno , tęsknotę za domem. Nic nie czułam. Stałam się jak szmaciana lalka. Byłam zupełnie wyprana z emocji. W tej pieprzonej piwnicy jest ciemno jak w dupie u murzyna! 
Usłyszałam charakterystyczny trzask otwieranych drzwi od piwnicy i pomieszczenie zalało jasne światło z góry. Szczerze mówiąc pierwsze co mi przyszło do głowy to nie to,że chcą mnie gdzieś przenieść czy zabić. Pomyślałam ,że to bóg przyszedł mnie uratować. Tak wiem jestem pieprznięta ,ale kto by nie był w takiej sytuacji jak ja ?! 
Do pomieszczenia weszła dwójka facetów, o potężnej budowie. Skądś znałam ich sylwetkę ale nie byłam pewna skąd.Zamknęli drzwi , podeszli do mnie i zaczęli rozwiązywać mi ręce i nogi. Gdy liny powoli opadły na ziemię, zerwałam się jak najszybciej, walnęłam jednego w "czułe miejsce" i rzuciłam się do biegu. Wbiegłam po schodach i szczerze mówiąc nie zdziwiło mnie ,że drzwi były porządnie zamknięte.
-Kurwa.. - wychrypiał mężczyzna, którego walnęłam. Serce zabiło mi szybciej. Znam ten głos! 
-Carter... ? - wyszeptałam ostrożnie. Nie ruszyłam się z miejsca. 
- Nie, balerina !- słysząc jego wnerwiony ton -którego nie słyszałam nigdy wcześniej- zaczęłam się denerwować.
-W takiej sytuacji sobie ze mnie żartujesz, serio ?! - wydusiłam z siebie zduszonym szeptem. 
-Co tak stoisz !?- rzucił w stronę swojego pomocnika , gdy już się pozbierał po moim kopniaku - Czarna Ręka , kazał nam ją przyprowadzić.A ty stoisz jak słup soli durniu !
Jak na zawołanie, facet ocknął się i ruszył ku mnie. Chciałam krzyknąć ,ale właściwie po co? I tak w domu nie ma nikogo kto by mi pomógł. Kiedy do mnie podszedł splunęłam mu w twarz. Chłopak cofnął się zaskoczony , po czym otarł twarz rękawem czarnej bluzy. Cały ten czas miał zasunięty na głowę kaptur. Usłyszałam cichy chichot. Zmarszczyłam brwi, kiedy złapał mnie za ramię jedną ręką a drugą wsunął mi jakiś papierek do tylnej kieszeni dżinsów.Wzdrygnęłam się lekko, przypominając identyczną sytuacje z Harrym z przed kilku..dni? ... tygodni ?
Carter podszedł do nas i złapał mnie za drugą rękę.
-Carter co ty odpierdalasz? - wysyczałam w jego stronę. Znów poczułam jak zamaskowany mężczyzna rechocze.Rzuciłam w jego kierunku mordercze spojrzenie. Wydawał się w ogóle tego nie zauważyć. Mój "przyjaciel" tylko mną mocniej szarpnął i pokierowali mnie do drzwi. Carter usiadł za kierownicą, a ten drugi obok mnie na tyłach Volkswagena Scirocco. Jechaliśmy gdzieś może pół godziny w zupełnej ciszy. Raz pomyślałam o planie ucieczki na światłach. Ale gdy tylko zbliżaliśmy się do sygnalizacji  drzwi zostały zatrzaśnięte a facet obok mnie złapał mnie za ramię. Jakby obydwoje czytali mi w myślach. Wyjechaliśmy z Manhattanu jak się okazało i ruszyliśmy do bardzo dużego budynku.
 Faceci wyprowadzili mnie z białego samochodu i poprowadzili do tylnego wejścia.Najpierw szliśmy korytarzem, bardzo ciasnym korytarzem w prawo. Z braku miejsca jeden szedł za mną, a drugi przede mną. Na końcu drogi był ostry skręt w prawo i schody. Ciągnące się chyba w nieskończoność. Zaczęliśmy całą trójką wspinać się po nich. Naliczyłam 214 kroków kiedy zamaskowani faceci stanęli przed jakimiś drzwiami. Po cichu nabrałam powietrza a potem je wypuściłam. Carter otworzył drzwi kluczem który miał na szyi , a jego  zakapturzony przyjaciel wepchnął mnie do środka.
 Była to mała izdebka, ale miała okienko i łóżko czego nie było w poprzednim miejscu. Więc mnie tylko przenieśli ? Kiedy siadałam na twardym łóżku coś zaszeleściło mi w tylnej kieszeni. Dopiero teraz sobie przypomniałam o liściku który włożył mi ten brutal. Zanim jednak ją wyjęłam porządnie obejrzałam dookoła cały pokoik w poszukiwaniu kamer czy coś w tym stylu. Kiedy podeszłam do okna zrobiłam mały test na ile głupi są moi porywacze. Spróbowałam otworzyć okno.Ustąpiło po trzecim szarpnięciu. Delikatnie przez nie wyjrzałam. Na każdym piętrze był mały balkonik, a przez nie przechodziła drabina pożarowa.Mogłabym  przecież uciec.Jednak trzymałam się zamiaru przeczytania tajemniczej wiadomości od tego fiuta w kapturze. Kiedy upewniłam się ,że znikąd mnie nie podglądają ani nie podsłuchują wyciągnęłam zwiniętą karteczkę i przeczytałam krótką i treściwą wiadomość:

Nie rób nic głupiego,idziemy po ciebie.
                   H.E.S

H.E.S ?? Kto to do cholery ma być ? ... H.S to mógłby być Harry ale E ? Miałam nadzieję, że moja intuicja mnie nie zawiedzie bo postanowiłam zaufać tajemniczemu kolesiowi i zostałam. Po przeczytaniu wiadomości schowałam ją z powrotem tyle,że nie do tylnej kieszeni dżinsów a do stanika. Potem jednak z tego zrezygnowałam, bo przecież mogą mnie zgwałcić . Wtedy by znaleźli liścik i wywieźliby mnie do Tokyo na przykład. Dlatego też jednak schowałam karteczkę do spodni.Po jakiejś godzinie zabawy w "znajdź taką samą plamę na suficie" przyszedł Zakapturzony. Gdy mnie zobaczył prawie niezauważalnie odetchnął.Podszedł do mnie, złapał mnie po czym pochylił się i wyszeptał "Dobra dziewczynka". Poprowadził mnie 32 schodki do góry i otworzył mocne dębowe drzwi. Ukazał mi się gabinet jaki widzi się w filmach. Regał z książkami i segregatorami po prawej ,po lewej telewizor na ścianie a pod nim kanapa obita w jasną skórę i szklany stół. Na przeciwko wejścia biurko na tle ogromnej szyby.Skórzany czarny fotel stał odwrócony.
Spojrzałam ukradkiem na Zakapturzonego,który tylko lekko się uśmiechał. Reszta jego twarzy została schowana za mrokiem. Spojrzał na podłogę i momentalnie uśmiech zszedł mu z twarzy. Po podłodze lała się krew. Wyglądała jakby wydobywała się z fotela. Chłopak powoli podszedł do biurka, ciągnąc mnie za sobą.Delikatnie złapał za oparcie fotela  i odwrócił do nas. Z moich ust wydobył się cichy jęk i momentalnie zakryłam usta wolną ręką. Na fotelu siedział ciemny blondyn w garniturze. Jakoś dziwnie znajomy. Smoking miał cały we krwi. W swojej krwi. Ręce miał odcięte od łokci i przyczepione tylko żeby przylegały do ciała tam gdzie powinny. Głowę także miał odseparowaną od reszty ciała. Była jedynie położona na szyi żeby wyglądała normalnie.Jedyne słowo które mi się nasuwało to "Rozpruwacz" .
-Cholera - usłyszałam ciche przekleństwo wydobywające się z ust Zakapturzonego. 
-No i co wam dało ratowanie tej smarkuli? - na dźwięk tego głosu wydobywającego się za naszymi plecami aż się wzdrygnęłam. Słyszałam go tylko raz w życiu i miałam nadzieje że już nigdy więcej. A jednak. Zakapturzony odwrócił się tak raptownie, że z głowy opadł mu kaptur. Jeden z chłopaków z imprezy u Harrego i z dziwnego zaułka. Dlatego wydawał się taki znajomy. 
-Jak się miewa moja ulubiona bratanica ? -przełknęłam ogromną gule stojącą mi w gardle. Jak on śmiał się do mnie zwrócić " bratanica" ? Jeszcze do tego ulubiona. Widział mnie raz w życiu jak miałam 8 lat. Przez niego mój ojciec trafił do szpitala i był nieprzytomny przez pół roku. Nie miałam z nim żadnych dobrych wspomnień. Kolega Hazzy popatrzył na mnie zdezorientowany, żeby po chwili uderzyć mojego wujka w twarz z taką siłą ,że aż go odrzuciło.
-Allie leć na dół najszybciej jak się da. Przy drzwiach będzie stała czarna furgonetka. Masz od razu do niej wejść. No już leć !- poinstruował mnie facet .Przez chwile stałam jak sparaliżowana.Do życia przywrócił mnie głos chłopaka ,ale nie był zwrócony do mnie tylko do kogoś innego. Przyciskał rękę do ucha i mówił coś w stylu "przerywamy akcje wszyscy do samochodu" potem puściłam się biegiem po schodach. Po chwili usłyszałam że ktoś za mną biegnie bałam się odwrócić. Biegłam dalej ,ale los chciał żeby się potknęła i zleciała  jednego piętra turlając się po schodach. Głowa zaczęła mnie niemiłosiernie boleć. Widziałam jak ktoś który biegł za mną właśnie do mnie dobiegł. Na szczęście był to jeden z paczki Harry'ego. 
-Boże .. -wyszeptał lekko wnerwiony i zirytowany ale też pełen smutku i współczucia. Dotknęłam ręką głowy z tyłu i poczułam ciepłą ciecz.Gdy przeniosłam rękę przed oczy była cała umazana we krwi. Usłyszałam kroki na schodach. Chłopak chyba niewiele myśląc wziął mnie na ręce i rzucił się pędem na dół. Z każdą chwilą byłam mniej świadoma tego co się w okół mnie dzieje. Usłyszałam strzały z pistoletu, po czym mężczyzna który mnie niósł przyśpieszył. Wypadliśmy na zewnątrz. Tam już czekała czwórka facetów w tym Harry i jedna kobieta , w której rozpoznałam tą z samolotu. 
-Jezus, Maria co się stało ? - zapytał zachrypniętym głosem Harry. 
-Może kiedy indziej pogadacie, właźcie do samochodu już ! - krzyknął blondyn ,który siedział za kierownicą. Harry szybko przejął mnie od chłopaka i wniósł do furgonetki. Ledwo zamknęły się drzwi i ruszyliśmy, zemdlałam na kolanach Harrego.


niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 6

*Allie* *Jeszcze przed przyjazdem Harrego*
-Czego chcesz ?- zapytałam twardo. Nie chciałam dać po sobie poznać ,że się boje. Chłopak wzruszył ramionami i popatrzył na dom. Też spojrzałam na budynek ,ale nie zobaczyłam nic ciekawego.Wtedy to usłyszałam. Krzyk. To była moja mama. Zerwałam się do jak najszybszego biegu i skierowałam się do tylnych drzwi. Sebastian pobiegł zaraz za mną, ale byłam szybsza. Sprintem wbiegłam na górę i otworzyłam drzwi od pokoju mojej mamy. Próbowała walczyć z kolesiem dwukrotnie większym od siebie. Chciałam jej pomóc , ale ktoś z tyłu mnie zatrzymał i kazał patrzeć na śmierć mojej rodzicielki.
Widziałam jak już nie miała siły by walczyć. Próbowałam się wyrwać z uścisku ale na marne. Facet pchnął moją mamę na szafę, a ta od odbicia upadła na ziemie. Wtedy zadał jej ostateczny cios.Wbił jej dosłownie nóż  w plecy. Krzyknęłam przerażona.Niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. Osunęłam się na Ziemie w ramionach jakiegoś mężczyzny. Zaczęłam płakać.Właściwie to nie był płacz, a wycie. Ryczałam jak opętana. Wyrwałam się z uścisku Sebastiana jak się potem okazało i podbiegłam do mojej nieżyjącej już matki. Przytuliłam się do niej przez co cała moja koszulka była w jej krwi. 
Zostałam od niej siłą odciągnięta. Krzyczałam szarpałam się ale, ktoś kto mnie trzymał miał stalowy chwyt. Przypomniałam sobie o Gemmie chciałam do niej pobiec ale nie mogłam się wydostać. Facet, jakiś blondyn w czarnym wdzianku zaniósł mnie na dół. Postawił mnie na ziemi , korzystając z okazji kopnęłam go tam gdzie facetów najbardziej boli i wybiegłam przed dom. Kiepski pomysł. Stało tam 3 innych kolesi. Byli odwróceni plecami. Zaczęłam po cichu ich wymijać i prawie by mi się udało gdyby nie jakieś auto. Wjechało prosto na mnie.W ostatnim momencie zatrzymało się dosłownie 5cm ode mnie.
Od razu trójka spod drzwi podbiegła i mnie złapała za ramiona jak więźnia. 
-Pozwoliłeś jej uciec ?! -usłyszałam krzyk Sebastiana gdzieś w głębi domu a potem 2 strzały z pistoletu. Po chwili z domu wyszedł sobowtór Harrego. Kiwnął palcem na kolejnych dwóch kolesi. Oni się mnożą! Jakieś piętnaście minut temu było tylko dwóch teraz jest 14. What eva ? 
- Zabierzcie ciało chłopaka i zróbcie coś z tą krwią - powiedział mrożącym krew w żyłach głosem.
-A co z kobietami ?- zapytał jeden z nich , wszyscy wyglądali identycznie tylko Sebastian się wyróżniał swoimi lokami. Powiedział kobietami?? W liczbie mnogiej ?  Gemma...
-Zostawcie , niech Romeo naszej księżniczki ma niespodziankę - mówiąc to podszedł do mnie.
-Romeo ? - zapytałam kpiąco.
- Ależ, oczywiście. Mój brat bliźniak zrobi dla ciebie wszystko -mrugnął do mnie znacząco. No to jestem w ciemnej dupie.
- Pomyliłeś dziewczyny , ja dla Harrego nic nie znaczę. - odparłam.
-Taaak , jasne. - powiedział kpiąco- Jednak zostaje przy swoim, bo który chłopak pilnuje 5miesięcy  dzień w dzień dziewczynę która nic dla niego nie znaczy? Dlaczego pilnuje żeby spokojnie doszła do szkoły a potem do domu? Jaki facet na świecie obserwuje jak jakaś laska zasypia tylko dla zabawy ?
Zdębiałam. Harry mnie obserwował przez tyle czasu? To dla tego był w ten dzień kiedy próbowałam obrabować jubilera tak blisko? Uratował mnie bo mnie kocha ? Jakoś trudno mi w to uwierzyć. 
-Chyba przekazałem Ci całkiem przydatne informacje - uśmiechnął się triumfująco. Otworzyłam usta by mu się odszczeknąć ale coś mnie sparaliżowało. Ktoś wstrzyknął mi coś w żyły. Nie mogłam się poruszać,ani nic powiedzieć. Powoli czułam jak tracę przytomność.
-Nie teraz!! - usłyszałam krzyk Sebastiana potem już nic.
                                              **kilka godzin później**
Obudził mnie trzask zamykanych drzwi od samochodu. Byłam niesiona.Poczułam że mam na sobie inną bluzkę, bo z krwią na t-shircie trudno byłoby się nie rzucać w oczy.  Lekko otworzyłam oczy i zobaczyłam Harrego i lekko się uśmiechnęłam. Zaraz jednak przypomniałam sobie Sebastiana i wyskoczyłam z jego rąk i odsunęłam się jak najdalej. Cofałam się przodem do przeciwnika. Na mojej drodze napotkałam przeszkodę. Ściana. Dopiero teraz zauważyłam ,że jesteśmy w jakimś małym przedsionku. Po chwili usłyszałam ryk odlatującego samolotu. Sebastian był już koło mnie. Założył mi kosmyk za ucho, wyrwałam mu się.
-Czy my jesteśmy...? - zaczęłam.
-...na lotnisku? - dokończył Sebastian za mnie - Tak kotku.
-Nie mów tak do mnie!- krzyknęłam. Chłopak przytknął do mojej buzi swoją rękę.
-Jak, kotku ? - jakby wzrok potrafił zabijać to Sebastian leżał by już martwy na posadzce. Uśmiechnął się do mnie cwaniacko. Nadepnęłam go a ten się odsunął. Od razu zaczęłam uciekać w stronę kiepsko oznaczonych drzwi. Wybiegłam z małej alejki i wylądowałam w pomieszczeniu pełnym ludzi którzy śpieszyli się na samolot. Nie myślałam gdzie biegnę tylko ,żeby jak najdalej. Przepychałam się pomiędzy ludźmi. Usłyszałam parę wyzwisk skierowane w moją stronę. Nie obchodziło mnie to biegłam dalej. Słyszałam za sobą Sebastiana. Odwróciłam się ,żeby zobaczyć ile dzieli mnie od niego. Nawet go nie zauważyłam. Wpadłam na kogoś. Zaczęłam go przepraszać,a ten ktoś zaczął mnie przytulać. Podniosłam wzrok na tą osobę. Chłopak ,średniego wzrostu , gdzieś około dwudziestki. Znałam go. Carter.Rzuciłam się na niego i upadliśmy.
-Carter... boję się  - wysapałam płaczliwym głosem. Wstaliśmy.
-Cii , pomogę ci uciec - przytulił mnie mocniej i pocałował w głowę. 
-Skąd wiesz ,że uciekam? -zapytałam zdezorientowana. Speszył się. Coś było nie tak.
-Widziałem jak biegłaś , chodź! - powiedział i pociągnął mnie w stronę samolotu do Nowego Yorku. Nic nie powiedziałam , dałam się mu prowadzić. Kiwnął głową do faceta ubranego w garnitur, bodajże pilot.Weszliśmy na pokład , było na nim pełno ludzi. Kilku, ci którzy siedzieli po środku,wydawali mi się tacy jacyś podejrzani. Popatrzyłam na Cartera błagalnie. On nawet nie raczył na mnie spojrzeć. Szliśmy w stronę dziwnych kolesi. Teraz rozpoznałam dwóch z nich. Byli to ci sami , którzy o mało mnie nie przejechali.
-Carter to ci przed którymi uciekałam, wynośmy się z tego samolotu! - powiedziałam szeptem. Popatrzył na mnie przestraszony ,ale tylko udawał.Znam go od 10lat wiem kiedy blefuje. Przynajmniej tak mi się wydawało aż do teraz. Uniósł lekko lewy kącik ust, układając wargi w chytrym uśmieszku.Chciałam krzyknąć, przecież jest tu pełno ludzi ktoś chyba by mi pomógł. Już zamierzałam krzyknąć, ale Carter odwrócił mnie do siebie, pochylił się nade mną i wyszeptał 
-Nic nie rób bo ktoś zginie.
W jego wypowiedzi nie było krzty żartu. Odetchnęłam głęboko i poszłam w stronę "zamaskowanych" facetów.Nigdzie nie widziałam Sebastiana. Usiadłam z brzegu na samym końcu gdzie było wolne miejsce. Carter popatrzył na mnie podejrzliwie i usiadł obok reszty facetów w czerni. Z głośnika wydobył się głos stewardessy o zapięcie pasów bo zaraz samolot wystartuje. Zapięłam i czekałam sama nie wiem zbytnio na co. Przecież jak tylko wylądujemy w Nowym Yorku ,faceci gdzieś mnie przewiozą i już pewnie nigdy nie zobaczę światła dziennego. Tak nie może być. Kiedyś leciałam z Londynu do Nowego Yorku do wujka ,który już nie żyje.Lot trwał około 6-7godzin. Przez dwie godziny myślałam co zrobić żeby się wydostać z samolotu bez mężczyzn i bez żadnych ofiar. To niewykonalne!  Zaczęłam myśleć o Harrym , może mógłby mi pomóc. Jeśli to co Sebastian powiedział jest prawdą to nie zostawi mnie w takiej sytuacji prawda ? 
Poczekałam aż jakaś kobieta pójdzie do łazienki, wtedy udałam nawet nie wiem przed kim ,że się źle czuje i pobiegłam za nią. Postałam przez chwilę przed drzwiami do kabiny i w tym czasie rozpuściłam włosy. Poczekałam aż dziewczyna mniej więcej 30lat wyjdzie, wtedy udałam że mi jest niedobrze.
-Może mi pani pomóc, błagam niech pani mi przytrzyma włosy - załkałam. Kobieta uśmiechnęła się do mnie dodając otuchy i weszła ze mną do łazienki. Wsadziłam sobie niezauważenie palec do gardła i wymusiłam z siebie wymioty. Obrzydlistwo, ale tak trzeba było. Gdy przestałam, podeszłam do umywalki, porządnie wypłukałam usta i wymyłam twarz. Kobieta poczęstowała mnie miętowymi gumami ,z chęcią je przyjęłam. 
-Przepraszam - zaczęłam tym samym zatrzymując kobietę - mogłabym skorzystać z pani telefonu muszę do kogoś zadzwonić to zajmie chwilkę.
-Oczywiście - odpowiedziała ze szczerym uśmiechem, wyciągnęła telefon z kieszeni spodni i mi go podała. Jakimś cudem zapamiętałam numer Harrego.Zanim nacisnęłam zieloną słuchawkę poprosiłam dziewczynę ,żeby ze mną została. Zgodziła się.
Po dwóch sygnałach odebrał męski głos, dobrze mi już znany.
-Halo?
-Harry.. -załkałam i zachciało mi się płakać.
-Allie boże , nic ci nie jest , gdzie jesteś , co się stało? - wyrzucił z siebie wyraźnie przejęty.
-Nie mogę ci wszystkiego powiedzieć, jestem w samolocie do Nowego Yorku - powiedziałam rozpaczliwie, a kobieta popatrzyła się na mnie podejrzliwa. Odwróciłam od niej wzrok i popatrzyłam na podłogę.
-Dobra ,Nowy York. -powiedział głośno ale nie do słuchawki.- Od kogo dzwonisz? 
-Od jakiejś kobiety.. 
-Dzwonisz do Stylesa?- zapytała kobieta. Przestraszyłam się.
-Allie słuchaj daj mi ją natychmiast. - rozkazał mi Harry.Podałam kobiecie telefon.
-Siema Hazz co to za dziecko? - rzuciła na powitanie, o wiele bardziej zgryżliwym tonem niż rozmawiał ze mną.
-..... 
-I ja mam jechać za nimi dobrze zrozumiałam? -zapytała kobieta.
-.....
-Oh boże Styles jesteś idiotą! Dobra pośledzę trochę i zobaczę gdzie zawiozą dziewczynę.
-....
- Taaa , mieszkam cay czas w jednym miejscu,  to do zobaczenia .
Kobieta się rozłączyła i wsadziła telefon do spodni. Patrzyłam na nią przerażona, choć miała z tego co słyszałam mnie pilnować.
-To tak wychodzimy z tąd jak po szybkim numerku , czy jak ktoś zapyta to tylko ci podtrzymałam włosy ? - moje oczy z pewnością się poszerzyły.
-To drugie - odpowiedziałam łamliwym głosem i odkaszlnęłam.
-Spoko , ej nie martw się będzie dobrze - mrugnęła do mnie ,a ja lekko się uśmiechnęłam. Dziwne ale ufam jej. Wróciłam do grania wielce poszkodowanej i źle czującej się pasażerki i wróciłam na miejsce.Po pewnym czasie zasnęłam. 
Zostałam dość brutalnie obudzona i wyciągnięta jeszcze w pół nieprzytomna z samolotu. Gdy wsiadałam do jakiegoś samochodu byłam już w pełni rozbudzona. Siedząc w aucie zauważyłam tą samą dziewczynę co w samolocie w odlotowym pojeździe . W Kabriolecie Porshe bez dachu. Cudo. Puściła mi oczko i wpatrzyła się w drogę. Poczułam ,że ostro przyśpieszyliśmy i wjechaliśmy w jakąś boczną uliczkę , potem trochę przez las i dało się zauważyć dom. Ogromny ale nie pomalowany. Szary cały szary z powybijanymi oknami, wyglądał jak nawiedzony. Kobiety już nigdzie nie widziałam, miałam tylko nadzieje ,żę zdążyła dostrzec w jak uliczkę wjechaliśmy. Wyprowadzili mnie z auta i skierowali do domu. Potem poprowadzili w głąb piwnicy. Jak ja nie cierpię piwnic! Posadzili mnie w ciemnym pomieszczenia na krześle. Przywiązali mi do niego ręce i nogi, tak żebym nie mogła się ruszyć i zostawili. Po prostu sobie poszli. Jedyne światło dawało malutkie okienko z wybitą szybą wstawione ledwo nad ziemią.

piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 5

*Allie*
-To niemożliwie. Kłamiesz! On boi się ognia , nigdy by czegoś takiego nie zrobił!- krzyknęłam ze łzami w oczach, nie mogłam go stracić. Nie mogą zamknąć mojego brata , po prostu nie mogą!
-Ty nie wiesz kim jest, prawda Allie? - spytał się śmiertelnie poważnie.
-Kim? 
- Noo cóż, na początku powiem że nawet nie jest twoim bratem. - ahahahah cooo ? Jakbym coś piła to pewnie bym to wypluła. Czy on serio myśli ,że mu uwierzę w to że mój brat nie jest moim bratem. Ha-ha, nie.
-Taaa jasne.- odpowiedziałam bez uczuciowo. 
-To jak w to mi nie wierzysz , to reszty ci nawet nie opowiem.-odszczeknął i poszedł w stronę swojego samochodu.
-Harry ! - krzyknęłam za nim.
-Czego?! - zapytał nie odwracając się.
-Jadę z tobą - odpowiedziałam i zaczęłam iść w jego stronę.
-Nie! -stanęłam.
-Czemu?
-Bo nie. - oh jaka kreatywna odpowiedź i oh raczył się odwrócić. Nie zważałam na jego "bo nie", bo i tak już byłam przy aucie i chciałam otworzyć drzwi.Zamknięte. A to ci niespodzianka. 
- Nigdzie nie jedziesz, zostajesz w domu.
-A kim ty jesteś ,że mi rozkazujesz ? 
Uśmiechnął się do mnie cwaniacko ,wsiadł do samochodu i odjechał. Dzięki Harry.
Poszłam do domu sprawdzić jak się czuje Gemma. Jak weszłam do pokoju ,nadal leżała nieprzytomna na łóżku.Wróciłam do salonu i włączyłam telewizje. Na  TVN Style leciało coś o zdrowym odżywianiu. Lubię tego typu programy więc zostawiłam. Gdy program się skończył usłyszałam ,że jakieś auto wjeżdża na mój podjazd. Od razu wyskoczyłam spod koca i pobiegłam na podwórko. Nie było na nim ani jednej żywej duszy. Przesłyszało mi się ? Możliwe. Wróciłam do domu.A raczej chciałam, bo drzwi były od środka zamknięte.
-Gemma! -krzyknęłam, może ona przez przypadek je zamknęła.Odpowiedziała mi cisza. Okeeej. 
-Mamo! - zawołałam teraz moją mamę ale, i tym razem odpowiedziała mi głucha cisza. Odwróciłam się z zamiarem pójścia na dół ,do tylnych drzwi . Jednak kiedy się odwróciłam stał przede mną Harry. Raptownie wciągnęłam powietrze i powoli je wypuściłam.
-Harry boże! Przestraszyłeś mnie! -uśmiechnął się do mnie pedalsko. Ale to nie był taki sam uśmiech gwałciciela jak wcześniej.Był, wredny , wymuszony i taki zły. 
-Harry ? - zapytałam, przecież na imprezie było ich dwóch. Pokręcił głową.
-Sebastian - przedstawił się , wziął moją rękę i pocałował ją z wierzchu. Wyrwałam mu się szybko. Pamiętam jak Harry mówił ,że jego sobowtór to koszmar. Wolałam tego nie sprawdzać.
*Harry*
Jezuu ..ale ta dziewczyna działa mi na nerwy. Wyjechałem spod jej domu i skierowałem się do domu Louisa. Gdy mijałem swój, a raczej jego resztki widziałem policje, straż i jeszcze wielu ludzi z imprezy. Zabije skurwysynów, którzy to zrobili.
-Gdzie on jest?! - zamiast powiedzieć normalnie cześć , to ja wole wpaść do cudzego domu bez pukania i powitać ich krzykiem. Ahh ten mój sposób bycia. 
- Cześć Hazza, zwiał - odpowiedział mi Niall jedząc kanapkę. Był najspokojniejszym z grupy ,ale broń załatwiał nie byle jaką. Po za tym umiał wytropić każdego. Za to ja, Lou , Zayn i Liam zajmowaliśmy się brudną robotą. Ale nie typu zmywanie, sprzątanie. Chociaż sprzątaliśmy . Zwłoki ludzi których zabijamy.
-Jak to , kurwa zwiał ?- krzyknąłem, podchodząc do blondyna i unosząc go z ziemi.Nic sobie z tego nie robił ,więc nim rzuciłem o podłogę.
-Stary , wyluzuj.- rzucił Louis jak wszedł do pokoju- mamy coś innego.
-Kogo? - wiadomość ,że kogoś złapali była pocieszająca. Chociaż wolałbym tego chuja Chrisa.
-Jakąś dupę.  - wytłumaczył mi Zayn , który właśnie wszedł do pomieszczenia z Liamem.
-Dajcie ją. - rozkazałem.
-Patric weź ją przyprowadź - krzyknął Zayn. Niall nadal siedział nad komputerem zapewne szukając jakiś śladów gdzie mógłby uciec Christopher, ostatnich wypłat z konta. Normalka. Patric wszedł do pokoju z jakąś dziewczyną z czarnymi włosami.Kurwa, ja ją znam. Już dwa razy ją widziałem. Raz gdy uciekała z Allie i jakimś chłopakiem. Drugi raz gdy stała przed drzwiami blondynki. Zamurowało mnie. Ona z nimi? To ten cały chłoptaś który był z nią dzisiaj rano pod drzwiami Black też pewnie jest w tej drugiej grupie. Czyli mamy jedną zakładniczkę i trzech podejrzanych. Uroczo.
-Ty ... - załkała
-No ja - uśmiechnąłem się cwaniacko po czym wróciłem do obojętności.
-Ha jesteś idiotą. - odparła.
-Taa ?  A po czym to poznałaś?
-Po tym ,że zostawiłeś dwie najbliższe ci osoby same.-po wypowiedzeniu tego zemdlała.
-Ona nie żyje - powiedział Patric ,sprawdzając jej puls. No dobra nie zemdlała, umarła. Wielka mi różnica. Debile pewnie pozwolili jej zażyć jakieś tabletki. O co jej chodziło , z tymi dwiema osobami ...? Kurwa . Allie i Ge. Zwłaszcza Gemma.
-O co jej chodziło ?- spytał Zayn.
-Jedziemy.-nie wyjaśniłem o co chodzi tylko kazałem im zostawić wszystko i jechać ze mną. Niall i Patric zostali w domu. Nie mógł zostać nie pilnowany. Ja ,  Liam i Louis wsiedliśmy do mojego auta, a Zayn na motor. Pojechaliśmy do domu Allie. Gdy dojechaliśmy, zastaliśmy ciszę. Jedną wielką ciszę. Ale nie zrobiło to na mnie większego znaczenia. Jak od niej wychodziłem było tak samo.Po drodze oczywiście opowiedziałem im wszystko. Szarpnąłem za klamkę , drzwi nawet nie drgnęły. Odsunąłem się od nich i zapraszającym gestem poprosiłem Liama ,żeby je wyważył. Szczelił palcami i rzucił się na drzwi. Potem jeszcze raz i jeszcze.Aż w końcu wypadły z zawiasów. Weszliśmy do środka. W salonie grał telewizor. Ale nikt go nie oglądał. Koc leżał zrzucony na kanapie. Wzruszyłem ramionami i po cichu zacząłem wchodzić na górę. Najbardziej zależało mi na sprawdzeniu czy Gemmie nic nie jest. Dobrze by było jeszcze pamiętać które drzwi były jej. Otworzyłem pierwsze z prawej. Pokój wyglądał jak pobojowisko. Krzesło przewrócone, lustro zbite, wszędzie walały się odłamki szkła i krew. Na środku leżała martwa kobieta z nożem wystającym z piersi. Była średniego wieku, rude krótko obcięte włosy. Miała otwarte oczy identyczne jak Allie. To musiała być jej matka.
-Harry! - zawołał mnie Louis z drugiego końca korytarza. - musisz coś zobaczyć.
Podszedłem do niego i zamarłem. Na łóżku leżała moja siostra. Martwa. Zamordowana jak matka Alyson. Nożem w klatkę piersiową.Ukucnąłem koło łóżka i złapałem moją siostrę za rękę. 
-Przepraszam. - wyszeptałem a pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Szybko ją wytarłem. Do pokoju wbiegli Liam i Zayn, którzy przeszukiwali resztę pomieszczeń.
-Nigdzie nie ma Allie ani ... ou. -chciał powiedzieć Gemmy. Puściłem rękę mojej siostry i wstałem. To że nie żyje i to ,że Allie zniknęła jeszcze bardziej wzmocniło moją nienawiść do równoległego gangu.
- Żarty się skończyły- oznajmiłem i wyszliśmy z domu.

                                                                                          
Sorka że taki krótki ;**

środa, 22 stycznia 2014

Rozdział 4

* Allie -KILKA GODZIN PÓŹNIEJ*
Cały dzień spędziłam w domu Hazzy ,ale nie z nim tylko z jego siostrą Gemmą. W końcu i ona poszła do pokoju z jakimś kolesiem więc nie znając tu nikogo poszłam do łazienki.
-Noo no , wyglądasz ... całkiem całkiem - pochwalił mnie Harry gdy wyszłam z toalety. Wow pierwszy raz od niego dostałam komplement. Dajcie kalendarz muszę to zapisać !
-Dzięki, ty nadal wyglądasz jak palant. 
-Ależ to mi schlebia panienko Alyson.- mrugnął do mnie jednym okiem. W tak szybkim czasie się upił ,że nawet zaczął być dla mnie miły.
-Przyznaj się ile wypiłeś? 
-Skąd mam wiedzieć ? Ja tego nie liczę - objął mnie w tali.Chciałam się wyrwać ,ale po pierwsze po pijaku jest jeszcze silniejszy, po drugie nikogo tu nie znałam nikogo więc do kogo bym poszła? A nawet jakbym wyszła, to i tak nie wiem gdzie jest ten jego pierdolony dom! Jego ręka niebezpiecznie zbliżała się do mojego tyłka.
-Harry ! - krzyknęłam i przestał. 
-Chodź , napijemy się czegoś.- pociągnął mnie w stronę kuchni.Nalał czegoś do szklanek i jedną  z nich mi podał. Przyciągnęłam szklankę do twarzy i powąchałam. Aż mi się rzygać zachciało.No ale raz kozie śmierć co może się stać?
Nie, chwila , czekaj, stop. Ostatni raz jak tak powiedziałam o mały włos nie wylądowałam w pierdlu. Odłożyłam szklankę na blat, na którym kilkanaście godzin temu siedziałam. Odwróciłam się do Harrego ,żeby mu powiedzieć ,że chcę wracać do domu. Ale go nie było. Pięknie , cudownie. Mam go pójść  szukać ? Odpada. Oparłam się o blat i obserwowałam ludzi, którzy w odróżnieniu ode mnie się dobrze bawili. Ja też mam prawo być szczęśliwą. Odwróciłam się plecami do tłumu, wzięłam szklankę i wlałam jej zawartość do ust. O blee. Obrzydlistwo. Jakaś tania wódka, zmieszana z 7-up'em. Po chwili alkohol zaczął płynąć w moich żyłach. Zapragnęłam jeszcze tego świństwa. Zgarnęłam kubek jakiemuś przechodzącemu kolesiowi. I wypiłam do dna. Popatrzył na mnie podejrzliwie. Przekręciłam kubek dnem do góry by pokazać ,że się skończyło. Uśmiechnął się do mnie i kiwnął głową w kierunku tłumu. Już na niczym mi nie zależało więc za nim poszłam. Dopiero gdy doszliśmy do pozostałej trójki, załapałam kto to. To jeden z tych dziwnych kolesi z zaułka. Chciałam się cofnąć ale blondyn , któremu zabrałam piwo złapał mnie w talii i przytrzymał. Brunet z tatuażem w kształcie strzałek  podał mi kubek z piwem. Trudno! Wzięłam od niego kubek i wypiłam jego zawartość jednym duszkiem. Ktoś, kogo pierwszy raz widziałam na oczu wskoczył na stół i zaczął oblewać wszystkich wódką z węża ogrodowego. Wódka była po prostu wszędzie.
-To teraz jesteś laską Hazzy ? - na początku nie załapałam o kim mowa , ale potem załapałam. Przecież Ge tak mówiła na Harrego. Chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią. Mój mózg nie funkcjonował już prawidłowo. W końcu pomachałam głową, że nie.
-Prawidłowo.-odpowiedział jeden z nich. Blondyn mnie puścił. Czyli mogę odejść, ale jakoś odpowiedź jednego z nich trochę mnie zdziwiła.
-Czemu prawidłowo? - zapytałam.
-Bo, każdą dziewczynę traktuję jak szmatę a jak już jest jego traktuję ja jeszcze gorzej.- ta odpowiedź przeraziła by wszystkie dziewczyny w tym mnie, ale nie teraz.
-A wy jak je traktujecie, może lepiej ?!
-A żebyś wiedziała.
-Przecież widziałam! 
-Nie krzycz dobrze ci radzę .-podszedł do mnie mulat .Był normalnie 10cm ode mnie.
-Bo co mi zrobisz. - przybliżyłam się do niego jeszcze bardziej. Ten się zaśmiał. Złapał mnie za nadgarstki , mierząc wzrokiem. Wtedy ktoś go odciągnął, okazało się ,że to Harry. 
-Zayn daj se siana co ? - Zayn popatrzył na niego lodowato, ale odszedł. 
-Ty! - Harry wskazał na mnie palcem - idziesz ze mną.
Uniosłam brew, wzruszyłam ramionami i poszłam za chłopakiem. Poprowadził nas po schodach do swojego pokoju, który był zamknięty na klucz. Pewnie zabezpieczenie przed "zakochanymi". Dzięki wódce w ogóle nie czułam bólu w nodze. 
-Co ty kurwa odpierdalasz ?! 
-Tylko rozmawiałam! 
-Nie o to mi chodzi !
-A o co kurwa!?
-Czemu piłaś ? - zapytał już łagodniej.
-Sam mi nalałeś !
-Co ?Ja nie pije!
-Taa właśnie widziałam! 
-Ja cały czas Cię szukałem, Ge powiedziała że poszłaś do łazienki no to po ciebie poszedłem ale tam cie nie było.
-Byłam i ty też . Ostro najebany! 
-A czy teraz jestem nawalony? 
- No ...niee - trochę się speszyłam.
-Kurwa. Nie ruszaj się stąd. - powiedział i wybiegł z pokoju. Rozejrzałam  się po pokoju.
Nic się nie zmieniło, x-box , telewizor.Ale tym razem na łóżku leżała książka.Podeszłam i wzięłam ją do ręki. "Harlan Coben - Bez skrupułów". Kryminał ? Nie wiedziałam , że Harry czyta kryminały. Nie wiedziałam ,że w ogóle czyta. Usłyszałam ,że ktoś wchodzi do pokoju. Odwróciłam się. W drzwiach stał Styles. Znowu najebany. Poszedł na dół ,żeby się uchlać ?
-Dobrze się czujesz? - zapytałam z nieudawaną troską.
-Wprost genialnie maleńka - wybełkotał i ruszył w moją stronę. Cofnęłam się aż do ściany. Pomimo alkoholu w żyłach zachowałam ostrożność. Dobrze wiedzieć.
- Sebastian! - usłyszałam dobrze mi znany głos Harrego. Ale on nawet nie otworzył buzi. Wychyliłam się zza najebanego Harrego i zobaczyłam... trzeźwego Harrego ???  Cooo?
-Harry !! -wybełkotał ten Styles koło mnie.
-Odsuń się od niej Sebastian. - powiedział spokojnym głosem Harry w drzwiach.Już się trochę pogubiłam.
-Harry co tu się dzieje? -zapytałam łamliwym głosem przez wódkę. Obydwoje odwrócili się w moją stronę.
Ten z pod drzwi podszedł i odepchnął jak mi się zdaje Sebastiana.Potem mu w ryj przywali a ten uciekł. 
-Co to było? - zapytałam rozkojarzona, a do tego łeb zaczął mnie boleć.
-Najgorszy koszmar. - odpowiedział wkurwiony po pewnej chwili zapytał już łagodniej - Czujesz?
- Co czuje ?
-Dym. - zaciągnęłam się powietrzem. Harry o ile to był Harry miał rację to dym . Nie taki z papierosa tylko z ognia.
-PALI SIĘ !! -ktoś na zewnątrz krzyknął. 
-Chodź szybko - Styles złapał mnie za rękę i wyprowadził z pokoju. Gdy wyszliśmy na korytarz prawie nic nie było widać przez ten dym. Zaczęłam się dusić. Kaszlałam strasznie mocno , a Harry cały czas nas prowadził. Zamgliły mi się oczy , to koniec. Zaraz zemdleje. Chłopak stanął i mną potrząsnął.
-Tylko mi tu nie mdlej - powiedział ostro ale z nutą jakiś innych uczuć.Nie mogłam jednak rozszyfrować co to były za uczucia bo: 1.Dusiłam się, 2.bolała mnie i głowa i noga. Harry ponownie ruszył z miejsca do kuchni bodajże. Wszędzie był ogień. Było mi gorąco , prawie nic nie widziałam, cały czas kaszlałam. Potrzebny mi tlen. Tu i ówdzie leżały ciała. Dziewczyn, chłopaków wszyscy nie żyli. Zaraz mogę być jedną z nich. Chłopak popchnął mnie za drzwi kuchenne wybiegające na ogródek. Od razu mnie powalił na ziemie przygniatając sobą. Z otwartych drzwi wybuchł ogień. Tlen i ogień nie idą w parze. Styles pomógł mi się przeczołgać na bezpieczną odległość od ognia. Rozejrzałam się dookoła. Było pełno ludzi dookoła. Jedni byli zdziwieni, drudzy pijani inni płakali.Pewnie ktoś z ich przyjaciół zginął. Harry podniósł się z ziemi i podbiegł do jakiejś dziewczyny w obcisłej czarnej sukience. Klęczała na kolanach i płakała. To była Gemma. Harry ją objął, zaczął coś do niej mówić i pocałował ją w głowę. Wstałam i ruszyłam w ich stronę. Usłyszałam ,że Gemma mówi do Harrego ,że nie mają domu. No tak przecież to ich dom . Tss. Podeszłam do nich.
-Możecie mieszkać u mnie - zaproponowałam. Ge popatrzyła na mnie z nadzieją, ale Harry szybko ją zgasił.
-Nie!
-Czemu? 
-Damy se radę.
-Przestań zgrywać twardziela
-Wcale mnie nie znasz.
-Masz racje, ale lubię Gemmę.
-Nigdzie nie idziemy i kropka.
-Ty nie musisz.Nikt ci nie każe ! Gemma - ukucnęłam obok niej- jak chcesz to możesz u mnie zamieszkać tymczasowo.
-Na- naprawdę? -szlochneła. To takie dziwne widzieć dziewczynę która jednym skinieniem palca obezwładniała facetów. Była taka władcza a teraz wydaje się taka krucha. Pomachałam głową na "tak" i wstałam. Wyciągnęłam do niej rękę a ona przyjęła ją z uśmiechem.
-Dziękuje .. -wyszeptała i zemdlała.Harry oczywiście ją złapał i podniósł z ziemi. 
-Odwiozę was. -zaoferował i poszedł w stronę auta. Pobiegłam za nim.
-A co z tobą?
-Zatrzymam się u Louisa. -wolałam nie pytać kto to. Gdy byliśmy już pod moim domem, chłopak oddał mi kluczyki od domu i zaniósł Ge do łóżka w pokoju gościnnym. Zaczął wychodzić.
-Idziesz do Louisa? - zapytałam.
-Nie wracam do domu , muszę się zobaczyć z tym kto podpalił dom.
-A skąd wiesz kto go podpalił? 
-Niall widział całą scenę.On też nie lubi pić. Najpierw polali wszędzie wódką, że niby byli najebani..
-Ta to jeszcze widziałam.
-.. a potem jeden z nich podpalił dom.
-No to nie za bardzo wygląda na wypadek, A ten cały Niall wie kto to był?
-Ta i już nawet ściga tą osobę policja. Możliwe ,że już siedzi za kratkami.
-Ale kto to ? - Harry zmrużył oczy i odetchnął.
-Christopher Black. Twój brat.

Rozdział 3

*Allie*
„-Nie zakochałeś się jeszcze we właściwiej osobie? 
-Niestety, moją jedyną miłością pozostaję ja sam. 
-Przynajmniej nie martwisz się odrzuceniem, chłopcze.
-Niekoniecznie. Od czasu do czasu się odtrącam, żeby było ciekawiej.”*
Zamknęłam książkę i odłożyłam ją na stolik nocny. Spojrzałam na zegarek 9.00, ale ten czas szybko leci. Byłam koszmarnie zmęczona. Mniej więcej od siedmiu godzin nie śpię. A to wszystko przez co ? No przez Stylesa i tego jego pieprzonego sms-a.. . NIGDZIE NIE IDĘ!  Pozamykam wszystkie okna, zarygluje drzwi i przeczekam aż sobie pójdzie. Jeśli w ogóle przyjedzie. No ,bo po co ktoś taki jak Harry miałby się przejmować kimś takim jak ja .?
Dobra, dość nie myśl o nim będzie ok. 
Zeszłam na dół, żeby se zrobić śniadanie. Tylko jakie? Hmm... kanapek nie lubię, tostów mi się nie chcę robić, jajecznica byłaby dobra tylko że nie mamy jajek .Genialnie.
Naleśniki! Tak one są zawsze dobre.Zrobiłam naleśniki i zjadłam. Gdy zaczęłam sprzątać, ktoś zadzwonił do drzwi. Moje serce stanęło, żołądek wykonał obrót 360 stopni. Szybko spojrzałam na zegarek 10.30. Wzięłam patelnie -już umytą- do ręki i powoli podeszłam do drzwi. Lekko je otworzyłam, trzymając moją prowizoryczną broń w górze żebym jak by co mogła przywalić mu w łeb. Wyjrzałam zza drzwi. Wypuściłam długo wstrzymywane powietrze z płuc. Carter i Zoe.Już chciałam otworzyć i ich przywitać,ale coś mi się przypomniało. Wystawili mnie ! Szybkim ruchem zatrzasnęłam drzwi zanim zdążyli wejść. 
-Ej , Alka co jest?! - krzyknął Carter.
-Idź sobie! 
-Allie otwórz te pierdolone drzwi - powiedziała spokojnym głosem Zoe.
Otworzyłam drzwi prawie na całą szerokość, przy czym zwaliłam torebkę z szafki. Stanęłam w progu  z rękami skrzyżowanymi na piersiach.
-Po co? Żebyście znowu mogli mnie wystawić?! -zapytałam z wyrzutem - Nie dzięki.
Ponownie zatrzasnęłam drzwi.
Zaczęli walić w nie pięściami, krzycząc na przemian.I ucichli. Co było dosyć dziwne. Z pewnym lękiem otworzyłam frontowe drzwi i ...zamarłam. Już rozumiem czemu umilkli. Obok nich stał Harry Styles we własnej osobie. 
-Siema piękna - powiedział do mnie tym swoim lodowatym tonem uśmiechając się jak jakiś pedzio.Przewyższał Cartera prawie o głowę.A Zoe przy nim wyglądała na 10-latke.
-Allie .. ty go znasz? - zapytała z wahaniem moja przyjaciółka. Nie odpowiedziałam, za to Harry mnie wyręczył.
-Taa.. poznaliśmy się jak goniła ją przez was policja.A teraz SPIERDALAĆ! -ostatnie słowo wysyczał.Zoe od razu przecisnęła się praktycznie pod nim i uciekła. Ale z niej przyjaciółka.Carter jeszcze przez chwilę stał w miejscu ale jak tylko Harry wyszeptał " no już" nagle go nie było.Zostałam z nim sama. Kompletnie sama! Zoe i Carter znowu spierdolili , a Christopher wyszedł o 7 do "pracy". 
-Po co ci ta patelnia? - zapytała z drwiącym uśmieszkiem na twarzy. Mam broń! 
Porządnie się zamachnęłam ,ale zrobiłam to bardzo szybko. Bądź co bądź już nie raz miałam takie sytuacje ...ehh piękne wspomnienia. Harry złapał za moją  "broń" w chwili gdy miał ją już tylko kilka centymetrów nad głową.
- Nie ładnie - gdy to mówił kręcił głową jak ojciec karcący swoje dziecko. Zrobił krok na przód , a ja odruchowo się cofnęłam. Potknęłam się o torebkę którą przed chwilą zwaliłam. Upuściłam przy tym patelnie. Harry miał już chyba odruch żeby mi pomóc przy upadku. Próbował mnie chwycić ale był za daleko, więc zrobił krok do przodu i potknął się o patelnie  przez co wylądował dokładnie na mnie. Skrzywiłam się lekko bo ból w nodze dawał się we znaki. Moją twarz od twarzy Harrego dzieliły po prostu centymetry jak nie milimetry. Widziałam ,że patrzył na moje usta, dopiero wtedy załapałam że przygryzam wargę. Momentalnie wypuściłam ją z zębów. Harry tylko parsknął jak koń i wstał. Podał mi rękę ,żeby mi pomóc. Oczywiście chociaż ledwo się ruszałam przez ranę w nodze moja godność nie pozwoliła mi przyjąć pomocy i zaczęłam wstawać sama. Styles chyba nie cierpi jak mu się ktoś sprzeciwia, bo i tak złapał mnie za dłoń i pociągnął do góry. Troszeczkę za mocno , bo wylądowałam na jego torsie. Szybko się od niego odsunęłam.
-Ale ty na mnie lecisz ! - krzyknął triumfalnie.
-Pff.. ja na palantów nie lecę -odburknęłam.
-Zdzira.
-Pedał.
-Szmata. 
-Zamknij ryj kutasie i wynocha! 
Harry zrobił gestem że się boi, co było dosyć zabawne. Niekontrolowanie się zaśmiałam po czym zakryłam szybko buzię ręką. Harry na to tylko się uśmiechnął i zaczął się śmiać. Też nie wytrzymałam. A więc sprawa wyglądała tak. Stałam w moim domu z Harrym Stylesem i się z nim śmieję. 
Nie dziwne ?
Nie a gdzie tam ! 
Czujecie ten sarkazm? W jednym momencie się opanowaliśmy i nastała cisza.Najchętniej wywaliłabym go z mojego domu ale pewnie nawet by nie drgnął.
-Miałeś być o 8 - wypaliłam.
- Zamierzałaś ze mną iść ? -zapytał trochę sarkastycznie trochę .. z nadzieją ?
-Nie, zamierzałam zamknąć drzwi i okna ale przez ciebie nie zdążyłam. - odparłam zgodnie z prawdą. Harry westchnął.
-Tak myślałem. 
Na to szczerze nie wiedziałam co odpowiedzieć. Poruszyłam się niespokojnie. Co mam teraz zrobić? Chciałam zaproponować coś do jedzenia albo do picia , no bo co innego mam zrobić? Ale Harry już sobie gdzieś poszedł. Oczywiście nie wyszedł tylko poszedł głębiej do domu. Poszłam za nim. Wszedł do kuchni i zaczął mi szperać po szafkach.
-Szukasz czegoś szczególnego , czy lubisz wpadać do domu obcych dziewczyn i patrzeć co mają w lodówce? - zapytałam sarkastycznie.
-Noży szukam. - odpowiedział beznamiętnie.
-A czy morderca nie powinien mieć swojego?- oparłam się o framugę drzwi do kuchni.
-Tak ale mojego już użyłem.
-No to idź do sklepu "Killer", podobno mają promocje "Kup dwa noże, kominiarkę dostaniesz gratis".
Harry oparł się na łokciach o szafkę na ścianie i zaśmiał się. 
-Dziwna jesteś - powiedział to odwracając się w moją stronę. Miał lodowaty wyraz twarzy. Czyli żarty się skończyły. Zaraz, zaraz czy ja właśnie z nim normalnie rozmawiałam? 
-Ty też 
- Wolę określenie wyjątkowy.
-Chciałbyś.
Uśmiechnął się do mnie tak uroczo. Zaraz powiedziałam uroczo? Kiedy ja karciłam się w myślach , bo pomyślałam że Harry jest uroczy On w tym czasie dobrał się do whisky w mojej szafce.
-Znalazłem - powiedział gdy zobaczył moje pytające spojrzenie. Kiwnęłam lekko głową. Otworzył butelkę i wypił 5 dużych łyków z gwinta. Zamknął alkohol i odłożył do szafki.
-No to co idziesz?
-Gdzie?
-Niespodzianka! 
-Nie, zostaję w domu.
-Właściwie to nie było pytanie - popatrzyłam na niego zdezorientowana , podszedł do mnie i przerzucił mnie sobie przez ramię jak worek ziemniaków. Zaczęłam kopać, walić rękami i krzyczeć. Harry zacieśnił uścisk na nogach przez co już nie mogłam kopać. Zaczęłam go bić z podwójną siłą.A on jakby nic wyszedł z mojego domu zamknął drzwi moimi kluczami!? Skąd on je ma ...aa no tak. Wczoraj mi nimi otworzył drzwi . Zaprowadził mnie do samochodu i wepchnął do środka Lamborghini. Zamknął drzwi i poszedł usiąść za kierownicę. Korzystając z okazji chciałam uciec z auta. Ale oczywiście drzwi były zamknięte. Opadłam ciężko na siedzenie. Zastanawiałam się czemu Harry jeszcze nie wsiadł. Popatrzyłam za przednią szybę ,Harry stał z telefonem w ręku wyraźnie wkurwiony. Niedobrze , jego złość może się odbić na mnie. Rozłączył się i wsiadł do auta. Nie odzywając się ani słowem odjechaliśmy z mojego podjazdu. Po jakimś czasie zebrałam się na odwagę i spytałam. 
-Dokąd jedziemy ?
Styles w odpowiedzi skinął głową za okno. Stał tam dom. Jego dom. Wydobywała się z niego strasznie głośna muzyka, pełno ludzi było w ogrodzie, więc tyle samo albo więcej musi być w środku.
-Miałem Cię zabrać do klubu, ale tą imprezę organizuje moja sis  więc będzie lepiej niż w jakimkolwiek klubie. A do tego jest dużo wolnych pokoi. - uśmiechnął się do mnie znacząco i wysiadł z samochodu. Otworzył drzwi po mojej stronie i pomógł mi wysiąść. Oczywiście tej pomocy nie przyjęłam. Spojrzał na mnie krytycznie.
-Co ? 
-Spokojnie moja siostra na pewno pożyczy ci jakieś wdzianko - no tak , przecież jestem w dresach. Wziął mnie za rękę. Chciałam się mu wyrwać ,ale jego ręce były gorsze niż szczypce. 
Gdy Harry otworzył drzwi uderzył we mnie zapach alkoholu i potu. Dodając do tego jeszcze głośną muzykę , prawie mnie zemdliło. Nigdy nie chodziłam na imprezy i nie zamierzam. To jest wyjątek , zostałam tu przyciągnięta siłą. Jak tylko weszliśmy zobaczyłam dwóch facetów z przedwczoraj z zaułka. Stali na  rękach a do buzi wlewano im piwo przez węże ogrodowe. Co za uroczy widok. 
-Chodź - ponaglił mnie Harry i zaprowadził na górę. Ledwo doszłam na górę przez ból w nodze. 
-Hazzaaa !! -krzyknęła jakąś laska i rzuciła się Harremu na szyje. "Hazza" wytłumaczył mi że to jego siostra Gemma , ale mam na nią mówić Ge (dżi ). Ge zaprowadziła mnie do swojego pokoju i dała mi ciuchy. Efekt był taki :







                                                                                         
* - Cytat z książki Cassandry Clare :Dary Anioła - Miasto kości

sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 2

*Allie*
Obudziłam się w łóżku. Więc to był tylko sen ? Właściwie nawet lepiej.Chciałam wstać ,
ale niesamowity ból w nodze skutecznie mnie zatrzymał. Nagle uświadomiłam sobie ,że nie leże w swoim łóżku, tylko w jakimś nieznanym. Odkryłam delikatnie kołdrę i popatrzyłam na moją nogę. Była idealnie opatrzona i owinięta bandażem. Rozejrzałam się dookoła.Niebieskie ściany , telewizor plazmowy na drugim końcu pokoju ,obok niego x-box 360, a pod nimi na półce konsola do gier. Szafa z jakiegoś ładnego drewna. I para drzwi. Wstałam z trudem i zajrzałam do pierwszych z nich. Za drzwiami zobaczyłam ładną dużą łazienkę ,wyłożoną białymi kafelkami i prysznicem. Zamknęłam drzwi i z ogromnym bólem podeszłam do drugich . Za nimi ciągnął się korytarz w prawo ,a po lewej stronie były schody. Dobra to na pewno nie jest szpital. Więc gdzie ja do jasnej cholery jestem? Ruszyłam powoli w stronę schodów. Przez ten okropny ból w nodze nie mogłam się normalnie poruszać. Pierwszy schodek , drugi i .. byłaby gleba gdyby ktoś z tyłu mnie nie podtrzymał. Odwróciłam się i zobaczyłam zaspanego Harrego. Czyli jestem w jego domu ?!
-Powinnaś bardziej uważać.- Powiedział szorstko aż zadrżałam. Wziął mnie na ręce -co było dziwne z jaką łatwością to zrobił- i pomógł mi zejść na dół. 
-Śniadanie? - zapytał już delikatniej. Lekko kiwnęłam głową.Chłopak zaczął przygotowywać tosty a ja tylko na niego patrzyłam z blatu gdzie mnie posadził ,niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. Po jakiś 5minutach podał mi talerz z dwoma tostami i usiadł na przeciwko mnie , na blacie kuchennym. Zaczął mi się przyglądać. Poczułam się niepewnie.
-Ładnie Ci w moich rzeczach - stwierdził . Eeee? Popatrzyłam na siebie. Rzeczywiście byłam w jego za dużej na mnie koszulce i spodniach. Zaraz, chwila . On mnie przebrał? Czyli widział mnie nago? Po części się uspokoiłam czując ,że mam na sobie stanik i majtki.
-Powiesz coś wreszcie czy doszczętnie odebrało ci mowę?-  zapytał lekko zirytowany.
-Co się tak właściwie stało? -zapytałam drżącym głosem i ugryzłam niewielki kawałek tosta.
-A do kiedy pamiętasz ?- zastanowiłam się na tym pytaniem przez chwilę.
-Jak do mnie podbiegłeś. 
-Aha. No to tak - znowu mówił tym zimnym tonem- jak zobaczyłem ,że straciłaś przytomność miałem dylemat czy ci pomóc czy cię tam zostawić . W końcu jednak zdecydowałem się ci pomóc. Wziąłem cię na ręce i zaniosłam do auta. Potem pojechałem z tobą do mnie do domu. Opatrzyłem ci ranę na nodze fujaro, a że byłaś nadal nieprzytomna to ci pomogłem się przebrać. - na jego twarzy pojawił się dziwny irytujący uśmieszek.Przez jakiś czas przetwarzałam informacje. Pomógł mi. Uratował mnie drugi raz. Z moich rozmyślań wyrwał mnie jego głos.
-Twoja mama dzwoniła - powiedział spokojnie i obojętnie pokazując mi mój telefon. Szerzej otworzyłam oczy.
-I? Co jej powiedziałeś? 
-Że  jej córka próbowała obrabować jubilera ale jej nie wyszło , po drodze do domu spotkała dziwnych kolesi a uciekając skaleczyła się w nogę i straciła przytomność a ja korzystając z tego ją przeleciałem.
Moje oczy otworzyły się jeszcze szerzej. Harry zaśmiał się tym swoim irytującym śmiechem co wczoraj i patrząc mi w oczy powiedział: 
-Żartowałem, spokojnie.Nie bzyknąłem Cię.Nie patrz na mnie jakbyś chciała mnie zabić, nie wykorzystuje dziewczyn w ten sposób.- popatrzyłam na niego niepewnie. Nie wykorzystywał dziewczyn w "ten sposób" ?! Co to kurwa znaczy?
-A w jaki?
-Kiedyś się przekonasz- puścił mi oczko, a w moim gardle stanęła ogromna gula, którą z trudem przełknęłam - Powiedziałem twojej mamie ,że przyszłaś do mnie zrobić projekt do szkoły i zasnęłaś a ja nie miałem serca cię budzić- skutecznie zmienił temat. 
-Uroczo się rumienisz tak nawiasem - stwierdził dodając do tej wypowiedzi cieplejszego tonu niż zazwyczaj kiedy się do mnie zwracał.- Dobra Allie, chodź zaniosę Cię na górę ubierzesz się w swoje ciuchy i odwiozę Cię do domu.
-Dojdę sama i na górę i do domu.
-Nie udawaj twardej widzę ,że każdy najmniejszy ruch sprawia ci ból. Daj mi się pobawić do końca w twojego rycerza na białym koniu - mrugnął do mnie znacząco. Jednak nie chciałam mu przyznać racji w tym , że jestem słaba i zeszłam z blatu. Zachwiałam się a Harry momentalnie był przy mnie i wziął mnie na ręce. Odruchowo się do niego przytuliłam tylko nie wiem dlaczego.Postawił mnie dopiero w jego pokoju. Gdy z niego wyszedł z trudem się przebrałam w swoje rzeczy i ruszyłam na przedpokój . Jak tylko otworzyłam pokój zostałam porwana w objęcia Harrego który zaniósł mnie do samochodu. Jego auto ...wow. Białe Lamborghini Gallardo. Cudo. Mój brat na takie zbiera. Mówił mi , że tylko jeden koleś w okolicy takie ma i , że jest on strasznie niebezpieczny.Podobno jest przywódcą jakiegoś gangu. Czyli tej tajemniczy posiadacz Lamborghini to Harry? No to wpakowałam się w niezłe bagno.Nie to raczej nie on, choć jest wredny i wkurwiający to w końcu mi pomógł nie? Przytrzymał mnie jedną ręką a drugą otworzył drzwi od strony pasażera. Jezu, ale on silny, chociaż wcale na takiego nie wygląda. Ale jego wygląd i tak przyprawia mnie o ciarki. Jego postawa, jego wzrost , jego nieziemsko zielone oczy i ten uśmiech gwałciciela. Posadził mnie delikatnie na fotelu i zamknął drzwi. Sprawnym ruchem przeszedł przed maską samochodu i już siedział obok mnie uruchamiając maszynę.Silnik zawarczał i wyjechaliśmy z podjazdu jego domu. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na jego dom. Był ogromny. W miarę jak się od niego oddaliliśmy zobaczyłam ,że ma basen. Wow.Jechaliśmy przez całą drogę w ciszy ,jak tylko dotarliśmy pod mój dom zdałam sobie z czegoś sprawę.
-Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam?
-Wiem o tobie na prawdę sporo Alyson Black.- nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Mocno zdezorientowana otworzyłam drzwi od auta i próbowałam wysiąść. Znowu skończyło by się na upadku gdyby nie Harry. Jej ale on się szybko porusza. W jednej sekundzie siedzi w samochodzie w drugiej jest już przy mnie i mnie podtrzymuje. Wziął mnie znowu na ręce i zaniósł dokładnie pod drzwi mojego domu. Postawił mnie na schodach ,a jego ręka  powędrowała do mojego tyłka.Wzdrygnęłam się, Harry na to tylko cicho się zaśmiał i wyciągnął mi z tylnej kieszeni klucze od domu. Pewnym ruchem włożył do zamka jeden z nich i przekręcił. Usłyszałam charakterystyczne kliknięcie oznaczające , że drzwi są otwarte. Uchylił je na całą szerokość po czym ponownie mnie uniósł i zaniósł na wersalkę w salonie. Następnie wrócił się do drzwi , myślałam że może już sobie pójdzie ale nie bo po co ? Chłopak tylko je zamknął i poszedł w stronę mojej kuchni. Powoli wstałam z kanapy i poszłam w stronę pomieszczenia w którym zniknął chłopak.Gdy mnie zobaczył jego wyraz twarzy przybrał minę ojca który jest zły na swoje dziecko bo coś źle zrobiło.
-Z tobą jak z małym dzieckiem. Muszę ci przeliterować te 3 ciężkie słowa, których tak trudno się domyślić?- nie czekał na odpowiedź tylko zaczął mi literować słowa :ZOSTAŃ NA KANAPIE. W połowie mu przerwałam.
-Dobra dobra już wracam tato - odgryzłam się mu.Zaczęłam zawracać ale nawet nie zdążyłam się odwrócić bo już byłam w powietrzu niesiona przez Harrego.Tym razem zaczął wchodzić po schodach.
-Który to twój pokój?- zapytał , a w jego głosie wyraźnie było słychać ,że jest zdenerwowany."A skąd wiesz ,że mam pokój na górze?" chciałam zapytać ,ale zauważyłam jego groźną minę ,więc tylko powiedziałam.
-Drugie po prawej.
Zaprowadził mnie do tego pokoju i położył na łóżku. Wyszedł bez słowa.Rozejrzałam się po moim pokoju. Nie zdziwiło mnie to ,że w domu nikogo nie było. Chris pewnie gdzieś pije z kolegami albo nawet nie wrócił z wczorajszej imprezy. A ojciec jak zwykle za granicą.Wraca dopiero pod koniec wakacji, w sierpniu. Właściwie nawet lepiej. Nie cierpię go za to co mi robi... Popatrzyłam na mój regał z książkami. Wstałam i wzięłam jedną do ręki na chybił trafił. Wyciągnęłam książkę Cassandry Clare, pierwszą część "Darów Anioła". Uwielbiam tą książkę. Oczywiście jak przystało na mula książkowego którym jestem mam pozostałe cztery części , na szóstą nadal czekam. Poza Darami Anioła mam sporo książek. Największą część stanowi fantastyka. Uwielbiam opowiadania gdzie są wampiry , wilkołaki , anioły i takie tam . Wole świat książek od tego realnego. Usłyszałam ,że ktoś wchodzi po schodach. Od razu rzuciłam się do łóżka. Zły pomysł. Noga zaczęła mnie tak okropnie boleć jakby ktoś zaczął ją rozdzierać na kawałki. Skrzywiłam się z bólu. Do pokoju wszedł Harry trzymając w rękach dwa kubki. Podał mi jeden. Była w nim gorąca herbata. Podziękowałam uśmiechem i pociągnęłam łyka gorącej cieczy.Tak.. tego było mi trzeba. Z trudem powstrzymywałam się od rozpłakaniem z bólu. Chłopak położył się na wersalce obok mnie.Trochę mnie to zdziwiło. Jeszcze dziwniejsze było to ,że jak usiadłam pociągnął mnie za nadgarstek do siebie. Przez chwile nie wiedziałam co się stało. Dopiero po chwili zorientowałam się ,że leże na torsie Harrego. Dziwnie mi się do tego przyznać , ale jakoś mi to szczególnie nie przeszkadzało. Gdy ktoś otworzył drzwi momentalnie odskoczyłam od Harrego a noga znowu dała o sobie znać. Przygryzłam wargę żeby nie krzyknąć. Do pokoju wszedł mój starszy brat. Był wyraźnie pijany.Ale na widok Harrego jakby się obudził i wyprostował się gwałtownie.
-Przeszkadzamy ci w czymś? - wysyczał Harry sarkastycznie, aż sama się wzdrygnęłam. Mój brat wyglądał jakby dostał szoku termicznego.W jego oczach kryło się przerażanie. A przecież mój brat nigdy niczego się nie bał. W ogóle nie okazywał żadnych emocji.
-Niee.. sorry Styles... -odpowiedział zdławionym głosem i wyszedł. O kurwa to był Styles?! Czyli jednak to ten koleś. Gdy chłopak odwrócił się do mnie ,odruchowo cofnęłam się jak najdalej mogłam. Podniósł jedną brew do góry.
-Coś Ci nie pasuje ?!-warknął, a z moich oczu pociekły łzy. Zaprzeczyłam ruchem głowy.
-Właśnie widzę.- wysyczał.

-Wyjdź z mojego domu.. - wyszeptałam, zaczęłam się nawet zastanawiać czy powiedziałam to na głos.
-Nie mów mi co mam robić! - krzyknął, to była znacząca odpowiedzieć na to że mnie usłyszał.Usiadł na krzesełku i wpatrywał się we mnie czarnymi oczami. Przez tą złość zniknęła z nich cała zieleń. Trzęsłam się ze strachu i modliłam się w duchu żeby tego nie zobaczył. Wstał tak raptownie ,ze wywalił krzesło. Gdyby nie było tak napiętej atmosfery, to ta sytuacja mogłaby  być wzięta za całkiem zabawną.
-Jesteś niewdzięczną suką - wysyczał przez zaciśnięte zęby a jego ręce powędrowały do głowy i lekko pociągnął się za włosy. Niby był dla mnie nikim a jednak zabolało.
-To po co tu nadal jesteś? - wyszeptałam zdławionym głosem.
-Nie wiem.. -odpowiedział a cała złość nagle się gdzieś ulotniła. Popatrzył na mnie i wybiegł z mojego pokoju. Usłyszałam jak jego samochód odjeżdża z podjazdu. Do pokoju wpadł Chris.
-W co ty się znowu wpakowałaś? - w jego głosie nie było ani trochę gniewu , tylko.. troska. Od tak dawna do mnie tak nie mówił. Łzy pociekły mi po policzkach. Nie spodziewałabym się tego co zrobił teraz Christopher. Podszedł do mnie i przytulił.
-Nie wiem. - odszepnęłam.
 Kładąc się już spać dostałam sms.Sięgnęłam ręka pod kołdrę i zaczęłam grzebać w poszukiwaniu telefonu.Było to trudne zważając na to że nie mogłam się poruszać przez tą nogę.Przemyślałam wieczorem całą sprawę ze Styles'em .Wkurzył się na mnie i wyszedł więc pewnie ma mnie w dupie.I dobrze. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego.Widać nie jest mi dane. Wygrzebałam telefon i otworzyłam sms-a od Cud ?

Od:Cud
Będę po Ciebie jutro o 20.00.

Że co kurwa...?!?Od razu się domyśliłam od kogo jest ten sms. Nie chcę teraz o nim myśleć.Ughh... zmieniłam szybko nazwę na "Pojeb.Nie odbierać" i się położyłam. Po dwóch godzinach myśleniu o Harrym, w końcu zasnęłam.Ale nie na długo bo za 2godziny znowu byłam w pełni rozbudzona.